poniedziałek, 10 lutego 2014

15-01-787

Już czwarty dzień wędruję z Łowcą. Może jest posępny, ale obecność innego człowieka bardzo podnosi mnie na duchu. Ma to też stronę praktyczną: dzikie zwierzęta nie mogą zrobić mi krzywdy, a ja nie muszę zużywać jedzenia ze swoich zapasów. Chasse, bo tak nazywa się Łowca, jest dosyć małomówny, ale wczoraj udało mi się namówić go, żeby opowiedział mi jakąś legendę czy coś takiego. Zawsze lubiłam różne bajki, a wiem, że im dalej od Cauchemary, tym mniej brutalne są takie opowiastki. Ta, którą Chasse mi opowiedział była o myśliwym i jego psie. Otóż myśliwy wędrował pewnego razu ze swoim ogarem po lesie, tropiąc jelenie. Rodzina tego myśliwego słynęła z biedoty, ale on dzielnie zarabiał na swoją żonę i dzieci. Wtedy jednak nadchodziły dla nich wyjątkowe złe czasy. Myśliwy miał nadzieję, że sprzeda skórę i rogi jelenia i kupi lek dla chorowitego syna, a mięso chciał zabrać do chaty.  Kiedy wytropił to zwierzę, puścił na nie ogara. Jednak jeleń, zamiast uciec, zaatakował psa. Myśliwy bardzo lubił swojego ogara, więc uratował go, pozwalając by jeleń zniknął. Myśliwy bandażował rany ogara bardzo smutny, a wtedy ogar przemówił: „Zawsze byłeś dla mnie bardzo dobry! Dbałeś o mnie, a teraz uratowałeś mnie od śmierci. Wiem, że twoja rodzina jest bardzo biedna, a twój najmłodszy synek choruje. Wobec tego pomogę ci!" Ogar zaprowadził swojego pana do miejsca, gdzie zakopane było kilka grudek złota i przyniósł mu specjalne zioło arkczynki, które uzdrowiło najmłodszego synka myśliwego.
Opowieść strasznie mi się podobała i pozwoliła zasnąć, ponieważ wcześniej drżałam ze strachu przed niedźwiedziem z gór. Ale po tej opowiastce zasnęłam niemal natychmiast, wtulając się w gruby koc z baraniej wełny. Może również pomógł mi zapach ziół, w których trzymano wcześniej ten materiał z obawy przed robalami. A propos ziół  i roślin, Łowca wskazał mi kilka roślin jadalnych i takich o właściwościach leczniczych.
Szkoda, że jeszcze tylko trzy dni będę wędrowała z Chasse.